Pisanie książki – z planem czy na żywioł?

Kiedy zaczynałam pisać pierwszą opowieść, która w przyszłości miała stać się książką, zastanawiałam się, jak ma to całe moje pisanie wyglądać? Przewertowałam internet wzdłuż i wszerz szukając informacji o tym, czy pisanie książki musi mieć jakieś ramy, założenia wstępne, zasady? A może powinnam lecieć na żywioł i dać bohaterom po prostu żyć i ewoluować w miarę pisania? Przyznam bez bicia, że po pierwszych dniach lektury internetowych porad, uznałam, że ta druga opcja jest mi jakoś bliższa.

Debiut bez planowania pisania

Zaczęłam więc pisać bez planu, mając w głowie jedynie wizję tego, o czym ma być cała historia. Postanowiłam, że dam bohaterom wolną rękę i zobaczę, co z tego wyniknie. Poza tym naczytałam się o tym, że niektórzy pisarze mają wenę i piszą książkę bez szczegółowego rozpisywania scen, a nawet bez ich zarysu (!), więc chciałam tego spróbować.

Jak wyszło? Kiepsko. Po tygodniu totalnie pogubiłam się w wątkach, wprowadzanych bohaterach, a nawet w ich cechach charakteru. Ba! Siadłam do lektury od samego początku i zauważyłam, że mój męski bohater trzy razy zmienił kolor włosów, chociaż absolutnie ich nie farbował! Najpierw śmiałam się z tego pod nosem, a potem zaczęłam się zastanawiać czy może nie mam sklerozy? W końcu jestem bliżej czterdziestki, więc może taki czas? Ostatecznie, po przeczytaniu tygodniowego pisania wyłapałam sama u siebie tyle wpadek treściowych, że ciut opadły mi ręce.

Zgroza!

A jednak pisanie książki z planem…

Zebrałam się w sobie, zaparzyłam mocną kawę i zaczęłam od nowa tworzyć plan akcji. Rozpisałam sobie (oględnie) bohaterów: imiona, nazwiska, wiek, wygląd, cechy charakteru. Dalej podzieliłam Worda na sekcje i dosłownie po dziesięć linijek wytyczałam kolejne etapy akcji. Zajęło mi to kilka dni i po tym czasie okazało się, że skrótowy zarys książki mam gotowy. Teraz wystarczyło wrócić do początku i każdą dziesięciolinijkową sekcję zamienić w odpowiedni rozdział.

Nie masz pojęcia Drogi Czytelniku, jak wiele mi to ułatwiło! Nagle bohaterowie przestali co chwilę zmieniać swój wygląd! Nie farbowali w tajemnicy przede mną włosów. Nie mieli dzieci, a potem cudownym przypadkiem nie spotykali się z zapomnianym potomstwem w jakimś przydrożnym barze. Przykłady mogłabym mnożyć. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że wstępne rozpisanie planu książki i opisanie sobie jej bohaterów może aż tyle dać.

Jeśli trafiłeś na ten artykuł przypadkiem i też jesteś początkującym autorem książek, to szczerze radzę sobie taki plan opracować. Ewentualnie spróbuj najpierw optymistycznej wizji pisania na żywioł, a jak już będziesz miał ze sto napisanych stron, to zatrzymaj się na chwilę i przeczytaj je od nowa. Mogę dać Ci niemalże gwarancję, że złapiesz się za głowę i odkryjesz, że Twoja książka jest zupełnie inna niż myślisz:)

P.S. Dopiero w połowie pisania dowiedziałam się, że w sieci można znaleźć całe kursy tworzenia planu powieści i arkusze do rozpisywania cech bohaterów! Coś czuję, że kolejnym razem chętnie z czegoś takiego skorzystam. Jakiś znany polski autor, ale nie pamiętam kto, powiedział, że pisanie książki jest trochę jak praca mechanika – trzeba wiedzieć, co, gdzie i jak włożyć, żeby działało jak trzeba. Można więc uznać, że zaczynam się uczyć mechanikowania 😉

1 komentarz do “Pisanie książki – z planem czy na żywioł?

  1. Monikk Odpowiedz

    Ja nawet zakupów nie robię bez zapisania na liście tego, co chcę kupić, więc nie wyobrażam sobie napisania książki bez planu. Z drugiej strony znam osoby, które tak piszą i świetnie im to idzie. Chyba kwestia charakteru i skupienia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *