Pamiętasz klimat biblioteki z dzieciństwa?

Ja pamiętam go doskonale! Pochodzę z małej miejscowości na Dolnym Śląsku i jako dzieciak nie miałam tam za wiele ciekawych rzeczy do roboty. Ot, powiedzmy, że z ówczesnego punktu widzenia moje miasteczko to była to dla mnie zwykła… dziura:) Nuda, nuda, nuda!

Ale… no właśnie! Mieliśmy tam bibliotekę. Żaden gigant, kilka ścian na krzyż, sporo książek, klimat jak sprzed lat.
Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz zajrzałam do tego przybytku, ale gdy już się to stało, książki wciągnęły mnie maksymalnie. Jak ssawka. Mogłam je czytać i wynosić do domu siatkami, by za tydzień wrócić po nowe. Kojarzę nawet taki moment, w którym to było jak nałóg:) Tu muszę dodać, że w domu się nie przelewało, więc kupowanie książek nówek nie wchodziło w grę i tym bardziej możliwość czytania za darmo była dla mnie fantastyczna!
W bibliotecznych murach spędziłam mnóstwo czasu i to była swojego rodzaju odskocznia od małomiasteczkowej nudy.

Wspomnienia

Cudownie mi się wspomina tamte czasy i mimo, że minęło już grubo ponad dwadzieścia lat, to nadal czuję sentyment.

Dziś przed południem poszłam do paczkomatu nadać przesyłkę.
Wysłałam egzemplarz własnej książki do mojej rodzinnej biblioteki.
Nawet wcześniej spojrzałam na mapę Google, żeby przypomnieć sobie jak ten budynek wygląda i trochę mnie w gardle ścisnęło, gdy zobaczyłam, że z zewnątrz wiele się nie zmienił.

Tak sobie pomyślałam, że nie wyobrażam sobie, żeby mojej pierwszej książki nie było w mojej pierwszej bibliotece.

PS. Biblioteko Miejska w Stroniu Śląskim – dziękuję!
Byłaś moim oknem na zupełnie inny, szalony świat! 🙂